piątek, 21 października 2016

Rozdział Pierwszy

*Louis*

Miałem dziś całkiem ciężki dzień. Nie dość że jeszcze nie zaczęliśmy choreografii... Ale powód jest już chyba wszystkim wiadomy, Harry i choreografia- jedna wielka demolka. Nic się nie da.
       Punkt 16:00 wyszedłem z wysokiego budynku przy St. Paul's Cathedral i ruszyłem żywym krokiem do pobliskiego Starbucksa. Nie miałem przy sobie wystarczająco dużo gotówki aby kupić sobie małe mrożone latte ale starczyło jeszcze na cappucino.

       Wszedłem do kawiarni, w której panował gwar większy niż w tym wieżowcu w którym przedchwilą byłem.
"Ciekawe ile tu postoję"-pomyślałem i wzdychając krótko wyciągnąłem z kieszeni spodni iPhone z rózowym szkłem. Czynność zakłócił mi kluczyk do samochodu który upadł na skrzypiące linoleum.
-A mówiłem żeby powiększyć te kieszenie...-mamrotałem cicho pod nosem i schyliłem się by podnieść przedmiot. Gdy brakowało mi do niego już kika milimetrów i w końcu położyłem na nim rękę, pewna smukła dłoń o ciemniejszej karnacji, długich pudrowo różowych paznokci, dotknęła mojej by podnieść kluczyk. Właściciel ręki był szybszy. Ale...
Gdy już się podniosłem twarz ujrzałem piękną dziewczynę, miała 25 lat (na moje oko, może młodsza), długie rzęsy, przenikliwe czarne oczy, długie kasztanowe włosy związane w wysokiego kucyka. Natomiast jej figura... Naprawdę nie mogłem oderwać od niej wzroku!
Normalnie, modelka! Ale co ona może robić w takiej kawiarni? I do tego jako sprzątaczka?!

-Ferrari?-zapytała się tajemnicza piękność, a kiedy już do mojego mózgu dotarł jej głos, zmrużyłem oczy. Jakoś zrobiło mi się przyjemnie. Szyko sie jednak zreflektowałem, przez co potknąłem się o krzesła. Poczułem przenikliwy ból jakby ktoś postrzelił mnie w nogi. Upadłem na plecy. Jakieś gimby zaczęły na mnie pokazywać palcem i robić zdjęcia. Dziewczyna podeszła do nich jednego złapała za rękaw po czym krzyknęła:
-Spieprzać z tąd gówniarze! To nie jest plac zabaw, ani miejsce dla plebsu!-na te słowa gimby skuliły się i wybiegły z kawiarni. Powoli wstałem i wyszedłem na zewnątrz żeby zapalić. Wyszła za mną.
Postaliśmy tak chwilę w letnim londyńskim deszczu i jej pytanie przerwało moją prywatną ciszę.
-Mogę?- zapytała wyciągając ręke do skręta. Podałem jej bez słowa.
-Może powiesz mi jak się nazywasz co?
-Ariana.
-Ładnie.
-A ty?- Ariana spojrzała na mnie pytająco.
-Louis ale przyjaciele mówią na mnie Lou.
-No, niezle.
-Kojarzysz 1D?
-Ty się jeszcze pytasz? No jasne!-krzyknęła urażona.
-To nawet mnie nie poznajesz?- spytałem i uśmiechnąłem się niewyraznie. Zobaczyłem jak upuszcza papierosa i sztywnieje. Potem podchodzi i przygląda mi się.
-Tomlinson, Boże to Ty!
Nic nie powiedziałem, przytaknąłem lekko głową.
-Dzisiaj 21:00, pod St. Paul's Cathedral, wysoki wieżowiec, ostatnie piętro.- wymamrotałem tylko bliko jej ucha, zostawiając ją samą i wsiadając do Ferrari. Odjechałem do domu.
To ważna sytuacja.
Trzeba się przygotować.

Oi Oi. Nowy rozdział już jest. Pamiętaj o komentarzu poniżej!
Miłego weekendu!

dicky~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz